przesówaj w prawo
przesówaj w lewo

Aktualności

Wszystkie wydarzenia
„Teraz idę tam gdzie raj” – koncert Pawła Bączkowskiego
29.08.2014
10 sierpnia br. w wirydarzu klasztoru przy kościele św. Krzyża w Szamotułach odbył się kolejny koncert Pawła Bączkowskiego. Pogoda spłatała figla artystom i słuchaczom i coś co mogło stać się fiaskiem zamieniło się ostatecznie w sukces.

Paweł Bączkowski ma ostatnio bardzo aktywny i dobry czas. Wydał kolejną udaną płytę, w prasie pojawiło się sporo wywiadów, na portalu Youtube ma dość znaczącą ilość „wejść”, można stwierdzić, że dobrze się dzieje. Na koncert 10 sierpnia przyszło wielu fanów jego muzyki, jego głosu, jego fanów. Trzeba dodać, że to nie są wyłącznie fani szamotulscy, przyjeżdżają też ludzie z ościennych miejscowości. Koncert jest zawsze dla artysty szansą na promocję i jeśli niedawno wydał płytę to jest to okazja do skłonienia słuchacza do kupienia płyty. Tak się dzieje na świecie, tak robi się to również u nas.

Początek koncertu to Paweł jakiego znamy. Oprócz nowych piosenek obok solisty pojawili się też nowi muzycy. Nie lada niespodzianką było pojawienie się Waldemara Borowiaka, który zagrał na akordeonie, instrumencie dość zaskakującym w takim zestawieniu. Pewnych analogii można jednak doszukać się w składzie zespołu „Raz, dwa, trzy”, który dość mocno eksponuje ten instrument. Jak powiedział Paweł, kolega Waldemar wykonał niesamowitą robotę, bo w 5 dni opanował cały repertuar koncertu. Jest to czas ewidentnie zbyt krótki, aby starannie zaaranżować muzykę i pokazać prawdziwe umiejętności. Pojawił się też nowy, emanujący optymizmem gitarzysta, Bartek Turkowski. Oryginalności dodał z pewnością muzyk grający na kontrabasie i banjo, Paweł Głowacki.

W czasie któregoś z kolei utworu zaczęło nieśmiało padać, po chwili jednak lunął rzęsisty deszcz i zaczął się mały popłoch. Słuchacze wbiegli na korytarz i o dziwo nie pobiegli do samochodów, lecz czekali. Część spontanicznie pomagała w nerwowym wynoszeniu sprzętu i krzeseł, a nasz biedny artysta stał rozdarty wewnętrznie i nie wiedział co zrobić. Myślę, że to ludzie zadecydowali za Pawła, że trzeba kontynuować koncert w refektarzu. On z kolei zdecydował, że czasu na ponowne rozstawienie sprzętu jest za mało i zagrają unplagged i bez nagłośnienia. To nie lada wyzwanie dla każdego muzyka, ale wybronili się i publiczność niewątpliwie to doceniła. Paweł Bączkowski dysponuje silnym, dobrze ustawionym głosem i potrafił pokazać te walory nawet bez nagłośnienia. Przy okazji zaprezentowali się na scenie sympatyczna jego żona i syn i oni również zebrali brawa. Do zobaczenia na kolejnym koncercie.

Redakcja
 
 
 
 
 
 
 


Aktualności
Fundusze UE
fb