przesówaj w prawo
przesówaj w lewo

Aktualności

Wszystkie wydarzenia
Nowa Zelandia
04.12.2012
Jak spojrzeć na globus to przy ogromie Australii te dwie główne wyspy Nowej Zelandii wydają się małe, choć wcale takie nie są. Obie z północy na południe rozciągają się na ok. 1500 km. Powierzchnia całego kraju to ok. 260 tys. km2, czyli tylko trochę mniej niż Polska. Tyle, że tam żyje niewiele ponad 4 mln mieszkańców.
Byłem zaskoczony, że Nową Zelandię dzieli odległość aż 2 tys. km od Australii, a z kolei zaledwie 2.4 tys. km od Antarktydy. Jak uświadomić sobie takie geograficzne urozmaicenie to oczywiste są duże różnice klimatyczne. Statki nie pływają przesadnie szybko, dla wielu ludzi poruszają się wręcz w ślimaczym tempie i ci wybierają samoloty i pobyty w hotelach. Statki pasażerskie pływają ze średnią prędkością ok. 25 do 30 km na godzinę, co pozwala na stopniowe przyzwyczajenie się do zmieniających się temperatur.
Kiedy wypływaliśmy z Sydney żegnało nas nieznośnie palące gorąco i w miarę odpływania powoli robiło się coraz przyjemniej. Ponad dwa dni spędzone w morzu to idealny czas dla pasażerów, aby poznać topografię statku, zapoznać się z atrakcjami, jakie im się oferuje. Już wcześniej pisałem, że Amerykanie kochają statki i spotkałem takich którzy podróżowali już po raz 30-ty. Taka lojalność wobec kompanii opłaca się i wiąże się ze znacznymi bonusami dla pasażerów. W rezultacie kupują kolejne wycieczki naprawdę tanio. Dzięki temu mają takich prawdziwych obieżyświatów, którzy byli już prawie wszędzie, gdzie zawijają statki.
Po prawie trzech dniach spędzonych w morzu zawinęliśmy do Auckland, które powitało nas bardzo przyjemną, ciepłą i wilgotną aurą. Miasto czyste i nowoczesne z życzliwymi, przyjaźnie nastawionymi ludźmi. Po kilku dniach spędzonych na morzu pasażerowie i załoga bardzo ochoczo wychodzą na ląd, żeby zapomnieć o kołysaniu statku, a potem znów chętnie wracają.

Podróż wokół Nowej Zelandii to szansa na odwiedzenie kilku najciekawszych miast, przede wszystkim stolicy Wellington. Uroczego, pięknie położonego miejsca na świecie, które dla nas Europejczyków ma cudowny klimat, gdzie słychać cykady i w ogóle chce się tam być i nie wyjeżdżać. Statek nie poczeka jednak i na spotkaniach z pasażerami, kiedy omawia się kolejne miejsca i plan na następne dni, prowadzący często żartował mówiąc: bądźcie na czas, chyba, że chcecie mieć fajne zdjęcie odpływającego statku. Jeśli spóźni się pasażer to nie jest jeszcze tak źle bo musi jakoś "dogonić" statek w następnym porcie i nikt nie będzie go dyscyplinował. Znacznie gorzej jak to przydarzy się członkowi załogi. Wtedy najczęściej kończy się to powrotem do domu na własny koszt. Miałem kiedyś okazję oglądać takie zdarzenie, kiedy statek odbijał już od nabrzeża w którymś z amerykańskich portów. Mój fortepian stał w narożniku kawiarni i miałem panoramiczny widok na zewnątrz. Doskonale widziałem jak spóźniony kelner pędził machając rozpaczliwie, aby poczekać, ale na próżno. Był jednak na tyle sprytny, że poprosił pilota portowego, aby dostarczył go na statek. Szczęśliwie trafił na życzliwego człowieka, ale ta krótka nerwowa podróż kosztowała go miesięczną wypłatę i z pewnością była to wątpliwa przyjemność. W następnym odcinku podzielę się swoimi wrażeniami z odwiedzanych miejsc.

Tekst/fot. Andrzej Franke
Auckland powitało nas łagodnym ciepłem.


Aktualności
Fundusze UE
fb