przesówaj w prawo
przesówaj w lewo

Aktualności

Wszystkie wydarzenia
Kącik podróżnika – rajskie wyspy
02.08.2013
Zdecydowana większość z nas ma w sobie zakodowaną tęsknotę za czymś nieznanym, za odkrywaniem i poznawaniem tajemnic. Ta tajemnicza siła popychała ludzi do żeglowania na inne kontynenty i morza. Obecnie trudno znaleźć miejsca nieodkryte, ale o wielu wiemy bardzo mało.
W tym odcinku chciałbym zwrócić uwagę na jedno z takich wyjątkowych miejsc, które jest uosobieniem rajskich wysp, a o dziwo, nazywa się "Devil's Island", czyli Wyspa Diabła. Najpierw usłyszałem tę nazwę, potem zobaczyłem wyspę i dopiero później zrozumiałem skąd się ta nazwa wzięła.

Kiedy jest się w odległości kilku, kilkunastu mil morskich od wysp, wiele z nich wydaje się być bardzo podobnymi. Dopiero z dystansu kilkuset metrów ta jedna z trzech sąsiadujących ze sobą wysp oczarowała podróżnych bajeczną roślinnością i wciąż karaibskim klimatem i wilgotnością, choć jest położona bardziej na południe w pobliżu Gujany Francuskiej tuż przy północno-wschodniej części Ameryki Południowej i niekoniecznie kojarzy się ją z Karaibami. Jest to jedna z trzech wysepek archipelagu Iles du Salut.
Francuzi założyli tam, uchodzącą za najstraszniejszą kolonię karną na ziemi. Oszałamiająca pięknem roślinność i kwiaty maskują to, co wciąż tam jeszcze pozostało - resztki zabudowań okropnego więzienia. Kiedy przewodnik sugestywnie mówi o tym, co tam się działo, to jest wrażenie, że czuje się obecność duchów skazańców. Wyspa nie bez powodu ma też drugą nazwę "Zielone piekło".

Trochę zadziwia, że miejsce o tak ponurej sławie stało się atrakcją turystyczną. Na jego jeszcze większą popularność wpłynął film "Papillon", którego fabuła dotyczy tego właśnie miejsca. Z Wyspy Diabła nie można było uciec, jak mawiali skazańcy, miała 2 potężnych strażników: dżunglę i morze. Dżungla to krwiożercze mrówki i aligatory, a morze to rekiny i silne prądy morskie. O dziwo ląd stały jest w zasięgu wzroku i wydaje się, że dobry pływak dałby sobie radę. Prądy były jednak tak silne, że wynosiły nieszczęśnika na pełny Atlantyk, ale zanim to następowało i tak nie miał żadnych szans z rekinami, które "dokarmiano" ludźmi. Zmarli wrzucani byli do morza. Oprócz tego na tej wyspie hodowano świnie i wszystkie resztki wyrzucano do morza, a rekiny polubiły oba gatunki mięsa. Nic więc dziwnego, że roiło się tam od tych bestii.

Teraz jest ich mniej, ale na wszelki wypadek nadal zabroniona jest tam kąpiel. W historii tej okrutnej kolonii karnej istniejącej od połowy XIX do prawie połowy XX wieku było zaledwie dwóch ludzi, którym ucieczka się powiodła. Jednym z nich był wspomniany wyżej bohater filmu - Henri "Papillon" Charriere. Tak długo analizował fale uderzające o skalisty brzeg, aż wykoncypował sobie, że co siódma jest wyjątkowo wysoka, że będzie szansa, aby skleconą przez niego tratwę wyniosła na bezpieczną odległość od wyspy. Jak wymyślił tak też zrobił no i udało mu się. Później był jeszcze jeden taki szczęśliwiec. Stanowi to jednak mikro ułamek w zderzeniu z tysiącami tam osadzonych przez prawie cały wiek. Dla nich jedyną drogą ucieczki była śmierć.

Pomimo przepięknej przyrody i ciepłej bryzy z ulgą przyjąłem dźwięk statkowej syreny obwieszczającej odpływanie. Świadomość okrucieństwa jakie tam miało miejsce powodowała ciarki na plecach, i zdawało się, że gdzieś w oddali słychać było diabelski chichot.

Tekst / Fot. A. Franke
Witał nas iście rajski widok
Walka o przeżycie w słonej wodzie
A po wszystkim cisza i powracające myśli o więźniach


Aktualności
Fundusze UE
fb