Aktualności
Wszystkie wydarzenia
Jak siatkówka wpłynęła na moje życie
03.06.2014
Moja przygoda z siatkówką rozpoczęła się w I klasie gimnazjum. Na początku oglądałam mecze w telewizji. Widząc wspaniałą grę naszych zawodniczek, sama zapragnęłam trenować. Zaczęło się od próby odbić na podwórku, prowizorycznego boiska i wielkiej chęci do gry.
Wtedy udało mi się zdobyć bilety na turniej odbywający się na hali ,,Nałęcz”. Widząc zawodniczki, które ciężką pracą osiągnęły perfekcję w odbiciach, coś tknęło mnie, by spróbować swoich sił w klubie UKS Szamotulanin Szamotuły. Nauczycielka wychowania fizycznego zdobyła dla mnie numer trenera i od tego momentu w moim życiu nastąpiło mnóstwo zmian. Pierwsze treningi były straszne. Brak kondycji i sprawności, a także małe umiejętności ujawniały się na każdym kroku. Początki były dla mnie walką z samą sobą. Ciało często odmawiało posłuszeństwa, czułam, że już nie mogę, że nie dam rady. Jednak doping trenera, który dosłownie przygarnął mnie do swojej grupy sprawił, że w kryzysowych sytuacjach pojawiała się siła do dalszej walki. Wiele dziewczyn, które zaczynały ze mną, rezygnowały i przestawały pojawiać się na treningach. Ja wiedziałam już po pierwszym spotkaniu, że nie zrezygnuję. Oczywiście nie zawsze było tak kolorowo, Pojawiały się momenty, w których płakałam, bo już nie miałam sił. Skóra od odbić pękała na palcach, siniaki pojawiały się na całym ciele, zakwasy uniemożliwiały najprostsze czynności. W takich chwilach w głowie pojawia się myśl, czy nie zrezygnować, odpuścić, skoro wymaga to tyle poświęceń. Jednak ja nie mogłam tego zrobić, coś popycha Cię żebyś wstał i nawet jeśli łzy spływają Ci po twarzy, musisz zacisnąć zęby i twardo iść przed siebie. Siatkówka to nie tylko sport, ona uczy życia. Pokazuje, że stać nas na więcej niż nam się wydaje. I ciągle pojawia się coś, co musisz poprawić. Nigdy nie jest tak, że jesteśmy najlepsi we wszystkim. Chodzi o to by pracować właśnie nad swoimi słabymi stronami, wtedy właśnie wykonujemy istotną rzecz dla nas samych, przełamujemy swoje słabości.
Dziś nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki. Która jest zresztą częścią mojego istnienia. To dzięki niej poznałam wielu cudownych ludzi, bez których dzisiaj trudno byłoby mi cokolwiek robić, czy gdziekolwiek być. Nauczyłam się cieszyć wygraną i przyjąć na plecy trudną i czasami nie do pogodzenia przegraną. Zrozumiałam, kiedy należy zacisnąć pięści, przełamać swoje słabości i dać z siebie wszystko; za żadną cenę się nie poddawać. Siatkówka wyrobiła we mnie pokorę, cierpliwość w dążeniu do celu. Pokazała na czym polega gra zespołowa, która, wbrew opinii innych, jest o wiele trudniejsza od sportu indywidualnego. Dzięki niej zawarłam przyjaźnie, które przetrwały te ciężkie, jak i te przyjemne chwile i mam nadzieję, że będą trwać dalej. Siatkówka to nie tylko sport. Bo tak jak kiedyś powiedział Łukasz Kadziewicz „Siatkówka jest to fantastyczny sposób na życie, naprawdę. Jest to piękna przygoda, dająca wiele radości nie tylko tych sportowych.”.
Początkowo było ciężko, wiadomo. Hektolitry wylanego potu, tysiące siniaków na kolanach i łokciach, starta skóra na całym ciele, podarte buty i nakolanniki, połamane i rozdwojone paznokcie, ogromny wysiłek fizyczny w największe mrozy i największe upały, drobne lub większe kontuzje, przelane łzy, zatracona wiara w siebie. Na początku jesteś sam. Nikt praktycznie w Ciebie nie wierzy. Poza trenerem. Jesteś tylko Ty, boisko, piłka i rady trenera. I pracujesz dla siebie. Dla podbudowy własnej wiary, dla osiągnięcia zadowalających efektów, dla pięcia się coraz wyżej i wyżej w siatkarskiej karierze. A później, z dnia na dzień, jest już łatwiej. Lepiej. Osiągasz coraz więcej sukcesów, coraz więcej rzeczy Ci wychodzi. Zaczynają doceniać Cię inni, nie tylko koleżanki z zespołu, czy wierny trener. Widzisz, że to co robisz, może sprawiać sens, a co więcej - daje radość. Radość z życia, radość z gry, pozytywną energię i chęć grania więcej, dłużej i jeszcze ambitniej.
Nie ma osoby grającej w siatkówkę, która zapytana o to, czym jest dla niej ten sport, odpowiedziałaby, że to tylko hobby, chwilowe zajęcie, sposób na nudę. Nie. Bo jak już się wciągniesz, jak zaczniesz dawać z siebie wszystko i zobaczysz, że osiągasz wyniki i rezultaty, których w życiu się nie spodziewałeś, to nawet nie wiesz kiedy, a staje się to częścią Twojego życia. Zapytany kiedyś Daniel Piliński odpowiedział, że „siatkówka, oprócz rodziny, jest dla mnie najważniejsza. Zakochałem się w niej tak mocno, że bez niej nie potrafię już żyć.”. I tak to wygląda w życiu każdego siatkarza, każdej siatkarki.
I wydaje mi się, a raczej jestem tego pewna, że tak samo wygląda w naszej drużynie. Nie ma żadnych indywidualności, poszczególnych talentów, grup. Tworzymy całość, jedność, zespół. Wystarczy, że zabraknie jednej, że zachoruje, czy jest kontuzjowana, a praktycznie cała gra traci sens. A to dlatego, że każda jest wyjątkowa, oryginalna i potrzebna całej drużynie. Niezastąpiona. I to cudowne uczucie móc czuć się ważnym, docenianym, najlepszym w swoim „fachu”.
Czym jest tak naprawdę zespół? Jednością, tak jak już wcześniej wspomniałam. Owszem. Ale śmiem stwierdzić, ze nawet czymś więcej. Przyjaźnią? Rodziną? Dlaczego nie. Wszystkie jesteśmy ze sobą bardzo zżyte. Każda zna problemy każdej, jedna jest opoką dla drugiej. W drużynie nie ma tajemnic. Nie ma plotek, nienawiści, złości. Bo to później wychodzi na boisku. Jeśli chce się grać, grać dobrze, to potrzebna jest dobra komunikacja i świetna atmosfera. A to da się stworzyć tylko i wyłącznie przez wieloletnią znajomość, przyjaźń, sympatię i zaufanie. Początki były trudne, wiadomo, jak zawsze. Pierwsze koty za płoty. Dlatego w tamtych chwilach tak ważna była dla nas pomoc trenera. Który po raz kolejny nas nie zawiódł. Rozwiązywał drobne sprzeczki i konflikty, nieustannie, wręcz do znudzenia, opowiadał nam jak powinna zachowywać się prawdziwa drużyna, jak zawodniczki na boisku i poza nim. I to dzięki niemu dziś stworzyłyśmy coś tak wspaniałego! Taką jedność.
Właśnie, trener. Nieodłączny element każdej drużyny. Ktoś kiedyś spytał, czy można byłoby stworzyć skład bez trenera. Nie. Wykluczone. Nie ma takiej opcji. Przynajmniej my sobie czegoś takiego nie wyobrażamy. Trener jest dla nas wszystkim. Jak trzeba jest nauczycielem, czasami surowym ojcem, nieraz kochanym rozpieszczającym dziadkiem, sprawiedliwym sędzią. Jest dla wszystkich dziewczyn autorytetem, wyznacznikiem gry, najlepszym doradcą i oazą spokoju. Najtrudniej było nabrać do Niego zaufanie. Do stosunkowo obcej nam osoby. Ale z czasem, gdy okazało się, że spędzamy z Nim tak naprawdę większość swojego życia, po kilka godzin dziennie, to wcale nie było takie trudne, jak się wydawało. I teraz każda z nas ufa trenerowi w stu procentach. A to jest akurat ważne. Bo niezależnie od tego, czy któraś z nas ma jakiś problem, czy coś się stało, czy ma gorszy dzień, zawsze wie, że może to powiedzieć trenerowi, on ją wysłucha, zrozumie, poradzi. I dokładnie tak samo jest na boisku. Gdy coś nie wychodzi lub wychodzi źle, gdy nie ma się już sił, gdy nie wie się, co dalej robić. Trener zawsze pomoże. Dlatego tak trudno jest sobie wyobrazić grę bez Niego.
Podsumowując: dziś mówiąc siatkówka, nie mam już na myśli tylko gry, tylko piłki i boiska. Od razu przed moimi oczami ukazuje się zatroskana twarz trenera, grupa wspaniałych dziewczyn, które odgrywają bardzo ważna rolę w moim życiu, cudowne chwile, w których łzy szczęścia mieszały się z uśmiechami radości, jak i te gorsze dni, kiedy każda zamknięta w sobie po cichu przeżywała zawód porażki. Na dźwięk słowa siatkówka od razu słyszę dźwięk gwizdka, klaszczące tłumy kibiców, cieszące się razem z nami z wygranej i śpiewające „Nic się nie stało!”, gdy przegrywamy. Te miliardy wspólnie spędzonych godzin, te zabawne sytuacje, o których nikt nigdy nie zapomni, te straszne przeżycia, które chce się jak najszybciej usunąć z pamięci.
„Siatkówka jest bowiem sportem wyjątkowym.” - Zdzisław Ambroziak
Ida Wiśniewska i Joanna Bombelek
zawodniczki Uczniowskiego Klubu Sportowego „Szamotulanin”